Kompletnie nie miałam pomysłu na prezent z wakacji. Wszędzie pełno było chińskich pamiątek znad morza. Nawet ciupaga z napisem Pozdrowienia z Ustki. To już był szczyt wszystkiego. Zalew tej tandety mnie przeraził. Bo wszędzie, na każdym stoisku, straganie i w każdej budce była ta okropna chińszczyzna. Nie rozumiem, czy my nie mamy już rodzimych twórców i producentów, czy naprawdę bardziej opłaci się importować z Chin, niż podjąć własną produkcję?
Przecież mamy tylu uzdolnionych młodych ludzi, tylu bezrobotnych artystów po akademiach sztuk pięknych. Są przecież dopłaty na rozpoczęcie własnej działalności, a w internecie jest mnóstwo maleńkich firm, które oferują wyroby oryginalne, niespotykane tworzone przez kreatywnych i zdolnych ludzi. Czy ktoś taki nie morze zająć się produkcją pamiątek znad morza? Tak sobie rozmyślałam nad tym, aż wreszcie doszłam do jakiejś drogerii. Stwierdziłam, że wejdę i zobaczę co ciekawego mają w ofercie. Jak się okazało, oferowali tylko i wyłącznie biokosmetyki i eko kosmetyki. Do tej pory raczej nie wierzyłam w tego typu produkty, bo sądziłam, że to tylko jakieś kremy dla nawiedzonych ekomaniaków, ale postanowiłam spróbować.
Mieli pełną paletę kosmetyków. Na próbę wybrałam kilka cieni do powiek, pomadkę do ust i perfumy. Na drugi dzień biegłam tam ponownie, żeby dokupić więcej produktów, dowiedzieć się o możliwość zdalnego zamawiania i wysyłki towaru. Wszystkie pomadki i balsamy wysuszały mi usta, a po tej pomadce wreszcie czułam, że są nawilżone.
There are no comments